sobota, 16 sierpnia 2014

Król Bazaru, Kamazista i Nauczyciel

Czas ubywa. Drogę liczymy w kilometrach. Dziś 20 jutro 60 a kiedyś coś więcej albo mniej. Każdy taki kilometr to jakaś część podróży. Ale przecież podróż to nie tylko kilometry. Może to nawet nie czas i nie miejsca. Może to ludzie którzy w danej chwili stając nam na drodze wpływają na nas.
I tak wieczorem na skrzyżowaniu blisko zachodu słońca pytam o dalszą droge. W odpowiedzi od mieszkającego w Kirgistanie, Uzbeka dowiaduję się że już tego dnia nigdzie nie pojedziemy.
- Jest wieczór, zaraz będzie ciemno - idziecie do mnie. Ja pracuje na bazarze, jestem tam rzeźnikiem. Dziś przyjedziecie do mnie a jutro pokażę jak pracuję. Po drodze tylko jeszcze zjemy po szaszłyku w cafe, to tak przed kolacją w domu. A do tego po kieliszku.
Następnego dnia na bazarze zajadamy się jajecznicą, sałatką i świeżą jeszcze ciepłą lepioszką. Dobra podstawa bo do przejechania znowu sporo kilometrów.
- Idziemy, pokaże wam bazar i zabierzemy prowiant na drogę - co wam trzeba?
- Wszystko mamy - dzięki.
- Nie nie, jedziecie musicie zabrać.
I tak od stoiska do stoiska siatka wypełnia się prowiantem. A potem dróga siatka. Król za nic nie płaci tylko coś mówi podniesionym głosem po uzbecku. Tu kilka pomidorów, papryka. Gdzieś dalej ogórki potem chleb, cebula, owoce. Arbuza nie zbieramy bo w sakwach pełno i nie ma go gdzie schować.
Po uścisku dłoni żegnamy się z Królem Bazaru. Może jeszcze gdzieś nasze drogi znowu się spotkają.

Kolejnego wieczoru gdzieś na trasie w czajchanie już w Tajikistanie zasadami do kolacji w towarzystwie kierowcy kamaza i jego wnuka.
- Mam 60 lat, to mój wnuk. Dobrze się uczy a teraz są wakacje. Dlatego zabrałem go w rejs. Ja mam z kim pogadać a dla niego to też atrakcja. Jestem juz kierowcą od 40 lat i przejechałem kilkakrotnie cały związek radziecki. I dalej jeżdżę. To dobre pieniądze. Przyzwyczaiłem się.
- A tera Wy jesteście moimi gośćmi. Wy gdzieś daleko od domu na trasie w tej czajchanie. Jesteście gośćmi.
Zajadając się przysmakami, pijąc czaj słuchamy kolejnych historii z życia naszego gospodarza. To co mówi jest ciekawe. Ale przede wszystkim to jak opowiada o gościach. O nas. Jaki im należy się szacunek. I tak się czujemy.

Kolejny dzień i kolejny napotkany człowiek. Pytając o wodę poznaję nauczyciela. Ponieważ jest środek dnia i strasznie zrobiło się upalnie - zaprasza nas do domu.
- Wypijecie czaj, odpoczniecie, potem pojedziemy dalej. Do jeziora macie juz nie daleko a wieczorem będzie chłodniej.
I zostaliśmy nie tylko na cherbate ale i na obiedzie. Do tego wszystkiego udało się około 2 godziny przespać. A wieczorem zrobiło się chłodniej i powiał przyjazny wiatr w plecy.
Nauczyciela jeszcze spotkaliśmy dwa dni potem w drodze porwotnej. Tym razem wraz z nim odwiedziliśmy sąsiadów gdzie też zjedliśmy porządny obiad. Tylko trudno było pojechać dalej bo wszyscy zapraszani nas do domu byśmy zostali do jutra. Ale my z uwagi na to że mamy mało czasu pojechaliśmy dalej.

A teraz już z Dushanbe wspominam bardzo miło tych kilka ostatnich dni. Dojechaliśmy wczoraj. Dziś poszliśmy do OVIR by załatwić zezwolenie na wjazd do Badachszanu. Ma być do odbiory w poniedzialek.
Mieszkamy u rodziny mojego przyjaciela Machrodza. Choć jego nie ma. Jest jego rodzina. Jest bardzo miło odpoczywamy.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz