niedziela, 29 czerwca 2014

Do Biszkeku

Dziś pożegnałem się z Alma-Atą i ruszyłem do Biszkeku. Do przejechania mam około 250 km. W tym jedną przełęcz i mam na to 3 dni. 2 lipca myszę opuścić Kazachstan bo tego dnia kończy mi się wiza. 
Pozdrawiam

środa, 25 czerwca 2014

Shymbulak

Dziś wstalem wcześnie rano wziąłem rower i ruszyłem do Medeo a następnie stromym podjazdem na Shymbulak. 
Podjazd pokonałem i jestem już na górze 2300 mnpm. Jeszcze tu chwile zostanę. Może jeszcze gdzieś się da podjechać. 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dzień 60. 23.06.2014 - Alma-Ata przyjazd z Czaryńsiego Kanionu

W kilku słowach o drodze do Czaryńskiego Kanionu i powrót do Ałma-Aty.
Do kanionu z miejsca gdzie nocuje miałem do przejechania około 245 km. Trasę postanowiłem podzielić na dwa dni. Ruszyłem rano. Najpierw przez miasto co nie było proste z racji milionów samochodów, korków i jak codzień upału. Miasto przejechałem. Wjechałem na trasę gdzie jechało się już o wiele lepiej. Trasa wiodła dokładnie tam gdzie chciałem więc nie musiałm się martwić o nawigację. Wystarczyło jechać na wprost. Przed siebie. Po drodze, po 60 km zrobiłem odpoczynek na czaj i samse. Samsa prosto z pieca smakuje wybornie a przy okazji miałem możliwość zobaczyć jak się je robi i wypieka. A jest do tego specjalny piec o nazwie tandyr. Gdzie w środku płonie ogień a do ścianek przyklejone są samsy. Po 15 min gotowe do jedzenia.
Po posiłku ruszyłem dalej. Zrobiło się nieco chłodniej, jechało się  dobrze. Drzewa a w oddali góry. W mijanej wiosce kpiłem 0,5 litra kumysu. Był zimny więc pod drzewm w cieniu wypiłem go ze smkiem zajadając do tego lepioszkę. Zrobiło się błogo więc trochę czyjnie pospałem. Chwile potem pojechałem dalej. I tak jechałem do wieczora. 170 km zrobione, robi się ciemno jest wioska. Pytam miejscowego o nocleg. Zaprowadził mnie na łąkę gdzie mogłem bezpiecznie się przespać. Potem jeszcze do mnie wrócił i dał mi worek moreli i ciastka. Powiedział by go odwiedzić jak będę wracać. I tak też zrobiłem.
Rano szybko ruszyłem dalej. Wiedziałem że będą góry i podjazd. A potem wioska gdzie można zabrać wody i coś zjeść. Byłem tam po jakiś 3 godzinach. Zatankowałem dobrej zimnej wody. Posiedziałm przy czaju i lepioszce i ruszyłem. Już blisko a strasznie mnie ciekawił ten kanion. Jak on wygląda. Dlatego nie mogłem usiedzieć i musiałem jechać. No i nie byłem rozczarowany. Wpierw zobaczyłem wspaniały widok z góry. Na skraju kanionu stał zaparkowany samochód. Rodzina, która nim przyjechała zaprosiła mnie na obiad. Właśnie na ognisku go przygotowywali. Smakował wybornie w tej okolicy. Potem zjechałem na dół do rzeki. Woda się podniosła bo w górach padało. Płynęła szybko i była brudna. Nie dał się niestety wykompać. Obok rzeki obozowali młodzi ludzie z Rosji. Zaprosili mnie do siebie. Ten wieczór spędziliśmy razem przy ognisku. Zostałem poczęstowany kolacją. Rosyjska gościnność. Potem opowieści do nocy oraz śpiewanie pieśni przy gitarach. Rano pojechali a ja zotałem. Woda opadła ale dalej była brudna. Po obiedzie podjechałem na górę a wieczorem zaczołem wracać. Ale nie pojechałem daleko bo może tylko jakiś 25 km. Na stepie rozbiłem namiot. Wreszcie się dobrze wyspałem. Bo dwie ubiegłe noce jakoś tak nie bardzo.
Wracając odwiedziłem znajomego w wiosce gdzie spałem. Znowy dostałem morele. Zostałem też przez niego zaproszony do domu na obiad i czaj. Najadłem się do woli. Ujgurski lekko solony czaj z mlekiem smakował wyśmienicie. Mogłem ruszyć dalej. A dalej to już jechałem prze znane mi miejsca. Dotarłem do Almaty i teraz trochę odpoczywam.
Jutro chcę się wybrać na Medeo. To jedna z atrakcji Almaty. Mam troche lenia ale trzeba coś robić.
Pozdrawiam i zapraszam do zobaczenia zdjęć.

sobota, 21 czerwca 2014

Ruszyłem do Almaty

Wczoraj i dziś zwiedziłem Czaryński Kanion. Jak tylko zgram fotki z aparatu napisze co i jak i je zamieszcze. Tymczasem ruszyłem wieczorem w kierunku Ałma-Aty. Nocuje dziś na stepie w sąsiedztwie kanionu. 
Po zachodzie słońca wreszcie zrobiło się troche chłodniej. To dobrze bo dziś było bardzo ciepło. 
Pozdrawiam

Fotki z wycieczki do jeziora w górach nad Alma-Aty

Zamieszczam jeszcze kilka fotek z wycieczki rowerowej w góry.
Miałem ten post wysłać wcześniej ale internet nie pracował dobrze.
Pozdrawiam.

piątek, 20 czerwca 2014

Czaryński Kanion - dotarłem

Właśnie dojechalem do kanionu i muszę ppwiedzieć że robi wrażenie. Sam dojazd jest cudowny. W planie zwiedzanie kanionu do niedzieli. I powrót do Almaty. 

czwartek, 19 czerwca 2014

środa, 18 czerwca 2014

W trasie na Czaryński Kanion

Rano ruszyłem w kierunku Czaryńskiego Kanionu. Właśnie odpoczywam po przejechaniu 60 km. Zjadłem pyszną samse. I zaraz ruszam dalej. 

wtorek, 17 czerwca 2014

Szybki wypad w góry

Wczoraj źle się czułem. Do tego w jak rano popatrzylem w góry to były całe we mgle. Postanowiłem nabierać sił i cały dzień odpoczywałem. Jedynie pod wieczór trochę poplywalem w basenie. 
Dziś wstalem o 6 i o 7 już jechałem w stronę gór. 
W planie podjazd do jeziora i potem w kierunku obserwatorium astronomicznego nad Alma-Ata. W sumie 2000 metrów przewyzszemia na odcinku około 30 km. 
Droga bardzo ładna. Mało samochodów i piękne widoki. Najpierw dolina a potem serpentynami powyżej doliny do jeziora. 
I dalej w górę powyżej jeziora do obserwatorium na wysokości 2700 mnpm. 
U góry były chmury j zrobiło sie zimno. Posiedziałem tam około godziny i rozpoczołem piękny zjazd. 
Teraz już dotarłem do miasta i grzeje się w słońcu. Do domu jeszcze około 30 km. Potem basen i jedzonko. 
Pozdrawiam

piątek, 13 czerwca 2014

Alma-Ata

Dzień  47. 12.06.2014 - Alma-Ata

Wczoraj po 46 dniach podróży, od wyjazdu z domu, dotarłem do Alma-Aty. Szybciej niż zakładałem, ale jak sam mówię - jestem w podróży. A to oznacza że nie mam sztywnego planu czy kalendarza a podróż sama układa swoje tępo. Za to na celowniku pojawiły się nowy pomysł, czyli dojazd i zwiedzanie Kanionu Czaryńskiego. Położonego około 200 km na wschód od Alma-Aty. Sam kanion ma około 150 km długości. A wyglądem przypomina Wielki Kanion Kolorado.
Mam na to około dwa tygodnie bo na 2 lipca mam być w Biszkeku gdzie spotkam się ze znajomymi. Razem będziemy przez ponad miesiąc pokonywać góry i przełęcze Kirgistanu. To dla mnie będzie odmiana po dwóch miesiącach samotnej podróży. Odmiana bo już przywykłem. Przywykłem do tej indywidualności w podejmowaniu decyzji. Pełnej niezależności. Tego jak jestem postrzegany przez innych. Jakie budzę zainteresowanie u miejscowych. A dla nich jestem kimś budzącym ciekawość. Zapraszając mnie do domu - na czaj, obiad czy nocleg. Otwieram na ten czas u nich okno na mój świat. Świat mojej podróży i świat mojego domu. Pytaj a jak Ci tu u nas a chwilę potem a jak tam w Polsce. Jak się tam żyje. A ja zawsze wtedy myślę o tych milionach Polaków w Anglii co na chleb zarabiają bo w Polsce przetrwać ciężko. I co mam powiedzieć? I mówię jak jest. A zaraz potem a tobie jak? I muszę tłumaczyć że u mnie jest teraz czas. Że jestem w drodze. Bo tak taniej niż siedzieć w domu.  Bo to takie szczęście nie mieć pieniędzy ale mieć czas. Być tam gdzie się ma ochotę być i robić to co się chce. Choć oczywiście nie zawsze jest to łatwe. Bo jak powiedział Wiktor, podróżnik z Moskwy, u którego gościłeś przez kilka dni w miejscowości Maka - podróż to wyzwanie, odwaga i trud. Bywa niebezpieczna i męcząca.
Bo jak by to było w moim życiu gdy bym miał worki z kasą a nie miał bym na nic czasu. To trudno sobie przecież nawet wyobrazić. Na szczęście na świecie są dobrzy ludzie, którzy to rozumieją i pomagają strudzonemu wędrowcowi. Czy to chłopak pilnując przejazdu kolejowego gdzieś na stepie, wołając choć napij się ze mną czaju. Czy jak wczoraj gdy czekałem obok wiaduktu przy przyczepce gdzie sprzedawano kwas. Zatrzymuje się samochód, wychodzi dwoje mężczyzn zaczynają ze mną rozmawiać po czym bez słowa podają mi do ręki pół litra zimnego kwasu. Bo oni rozumieją kim jestem. Nie potrzeba słów. Trzeba wiedzieć jak się zachować. A oni o wiedzą. Bo wynika to z kultury. Kultura uczy jak obchodzić się z drugim człowiekiem. Zresztą uczy tego nie tylko kultura. Bo każda religia również to mówi. A mi znowu do głowy wlatują te polskie obrazki. Chwilę, których byłem świadkiem...
Wiktor opowiadał niesamowite historie. Urodził się w Makat bo tam została przesiedlona z Krymu jego rodzina. A wszystko przez to że jego mama była w połowie Ormianką. To wystarczyło. Wiktor po wojsku i studiach już tam nie wrócił. Jak sam mówił stosunki z mamą się nie układały. Była w tym jakaś podświadoma wina. Ojciec zginął na wojnie. On sam go nie poznał. Matka została sama. Nie mogąc tego zaakceptować obwiniała za to co się stało Wiktora. A przecież on nie miał na to żadnego wpływu.
Aktualnie Wiktor jest na emeryturze, mieszka na stałe w Moskwie. Niedawno zmarła mama i zostawiła mieszkanie, które Wiktor planuje sprzedać co nie jest tam takie łatwe. Sam też jest zapalonym rowerowym podróżnikiem. Jego częsta trasa to Moskwa kierunek morze czarne. Zna tam doskonale całe wybrzeże. I zaraził mnie bym tam przyjechał.
Jego historie, które opowiadał były niezwykle ciekawe ponieważ wychodziły poza zwyczajne postrzeganie świata. Mówił o tym że czas jest jak harmonia. Raz płynie wolniej a raz szybciej. Co chyba sam po sobie rozumiem. Są takie miejsca gdzie przez kilka minut czas zasługa. Ktoś kto się tam znajduje przez te chwile jak by był wyłączony. Dla niego był to ułamek. Wiktor opowiedział mi to dla tego żebym zrozumiał pewną historię. Kiedyś został napadnięty przez kilku mężczyzn. W ich rękach były stalowe pręty którymi go bili. Wiktorowi nic się nie stało a sami się okaleczyli. Na milicji zeznali że jak go bili tymi prętami to one przechodziły przez niego jak przez powietrze. A Wiktor mówił że w tym czasie wszystko dla niego co widział było wolniejsze a on sam szybszy. Gdy pręt dotykał jego ciała on robił unik i zaraz pojawiał się tam gdzie stał wcześniej. Co mogło sprawiać wrażenie że pręt przez niego przechodzi. Jaka to siła i jak tego można dokonać tego nie wie. Natomiast jak twierdzi jest w tym zasługa anioła stróża.
Dla mnie to ciekawa osoba a podróż daje tą możliwość spotkania innych. Choć brzmi to wszystko nieco mało realnie dlaczego tego nie wysłuchać i się nad tym nie zastanowić. Może jednak nie jest to pozbawione sensu. A poprostu jeszcze nie wszystko rozumiemy.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Step i tylko step

Temperatura 40 stopni. Widoki te same. Orły, wielbłądy, susły. Jechać trudno bo droga kiepska. Ale i fajni ludzie po drodze. Gdzieniegdzie odpoczołem i pojadłem. U innych na noc. I tak droga ubywa. 

czwartek, 5 czerwca 2014

Makat

Dziś dzień roboczy. Bez jazdy na rowerze za to pranie, kompanie i wymiana łańcucha. Wszystko to w miasteczku Makat już w Azji na terytorium Kazachstanu. 
Za sprawą gościnności Wiktora u którego dziś mieszkam. 
Zadowolony Wiktor wraca po jeździe tekstowej po miasteczku. Jak sam powiedział wszystko ok. Można jechać dalej. Byle tylko nie wiało. 
Dobrej nocy. Pozdrawiam. 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Kraj wielbłądów

I stało się faktem. Jadąc przez Kazachstan po drodze spacerują wielbłądy. To fakt do którego muszę sie przyzwyczaić. Wiatr wieje nadal ale ponoć od jutra ma być mniejszy. To by było dla mnie ok. 
Są też i pasące się konie. 
A ja sobie teraz siedzę na posterunku milicji i ląduje telefon i tablet. Zrobiłem rejestrację na 30 dni i to już mam z głowy. 
A wczoraj oglądałem popijając pierwsze piwko w Kazachstanie jak ze urokliwe zachód słońca. 
Pozdrawiam

Kazachstan

Właśnie przejechałem granicę i jestem już w Kazachstanie. Jest klimat. 
Zjadłem i wypiłem czaj w czajchanie a za oknem wiatr unosi piach i do tego plus 40 stopni. A mi jeszcze trzeba pod ten wiatr dalej jechać. 
Dolarki wymieniłem u konika po kursie ok choć musiałem negocjować. Internet zalatwiony i mam nr telefonu tak ze jest ok. 

niedziela, 1 czerwca 2014

Granica z Kazachstanem

Pod wiatr ale dojechalem do granicy z Kazachstanem. Wiatr jest mega ale co zrobić. Zaraz jadę na granice i do Kazachstsnu.