środa, 26 kwietnia 2017

#23 Gruzja - Dzień pod wiatr - Rowerem do Mongolii

Noc była bardzo zimna. W namiocie miałem prawie -5 stopni. Ale nie byli mi zimno. Spało się dobrze. Ranek choć słoneczny to jednak strasznie zimny. Wszystko przez silny wiatr. Przy robieniu śniadania okazało się że skończyła się benzyna i trzeba było rozpalić ognisko. Udało się i zjedliśmy ciepłe płatki owsiane z jabłkiem a do tego czaj.
Ruszyliśmy w drogę w kierunku miasta Achalkalaki najpierw podjazd jakieś 600 metrów serpentynami a potem jazda płaskowyżem. Podjazdy był ok. W słońcu ciepło i przyjemniej. W połowie zjedliśmy drugie śniadanie z ekipą remontową od drogi.
Gdy dotarliśmy na górę strasznie zaczęło wiać. Przez 2 godziny przejechaliśmy trochę ponad 10 km po płaskim terenie. Około 18 zrobiło się jeszcze zimniej. Przy takim wietrze ciężko było by rozłożyć namiotu. W końcu dojechaliśmy do głównej drogi i pojechaliśmy w kierunku miasta Achalkalaki. Na stacji zapytaliśmy gdzie można się schować od wiatru a pan polecił nam parking dla Tureckich Tirów. Tam też pojechaliśmy. Będąc w Gruzji w rejonie gdzie żyją Ormianie trafiliśmy na Turecką dyskotekę.
Do tego dostaliśmy domek do spania. Jedzenie i picie. A potem nawet drinka i napój energetyczny.
Podróż to taki stan że nie wiadomo co czeka za zakrętem. Bo było tak źle, tak zimno a jest tak fajnie i tak przyjaźnie. Dzięki losie!!! Że tak potrafisz zaskoczyć!!!
Teraz leżę w ciepłym śpiworku w domku na łóżku i jest super.
Do Tbilisi zostało około 180 km. A po drodze do zobaczenia jeszcze największe jezioro w Gruzji.
Pozdrawiam (26 kwietnia, kilka km za Achalkalaki)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz