niedziela, 2 lipca 2017

#39 Iran - Teheran - Rowerem do Mongolii

Choć z Czalus położonego nad brzegiem morza Kaspijskiego do Teheranu jest zaledwie 200 km to droga nie jest szybka ponieważ prowadzi przez góry. Z poziomu morza wznosimy się niemal na dwa i pół kilometra do góry by pokonać tunelu. Zapewne niegdyś gdy nie było tunelu wyjeżdżało się jeszcze wyżej. Za to widoki są pierwszorzędne. Pierwszy odcinek bardzo zielony. Potem wąska doliną do góry przez liczne serpentyny. Miejscami pojawiają się też płaty śniegu. W miejscach gdzie jest szczególnie ładny widok znajdują się liczne restauracje i czajhany. Jedziemy na stopa i kierowca w jednej z nich się zatrzymuje i zaprasza nas na czaj. Gdy wychodzimy z samochodu od raz czuć że jesteśmy w górach. Oddychamy czystym, rześkim powietrzem. A do tego popijamy pyszna herbatę. Tym bardziej smaczna bo robioną na górskiej wodzie.
Dalsza trasa przebiegała bez problemów. Z za okna samochody podziwiamy wspaniałe widoki. Odcinek po drugie stronie tunelu nie jest już tak urokliwy. Zmieniaja się góry z tych zielonych na takie suche i bardziej piaszczyste. Dla mnie wychowanego w Krakowie gdzie za rogiem zaczynają  się Beskidy. Te irańskie  pustynne  góry wydają się nie tak ładne.
Dojeżdżamy do miasta Karadż z tą do Teheranu zostało jeszcze 40 km. Musimy się przesiąść na inny samochód bo nasz kierowca dalej nie jedzie. Szukamy dogodnego miejsca do łapania stopa i zaczynamy. Na początku zatrzymało się kilka samochodów ale okazało się że to w większości taxi. Chwilę potem zaczynał się starszy pan i powiedział że może nas zabrać. Ponieważ w Iranie nie ma czegoś takiego jak autostop (a jeśli jest to mało popularne) tłumaczymy panu że nie mamy pieniędzy i prosimy by zabrała nas za darmo. Ten sposób wydaje się najłatwiejszy to wytłumaczenia. Trudno było by przedstawić ideę autostopu w języku Perskim gdzie znamy zaledwie kilka słów. A ten sposób działa. Pan nie chciał nas zabrać bez płacenia. Odjechał. Ale zaledwie po przejechaniu dwudziestu metrów wycofał i powiedział że możemy jechać. Co się stało przez te kilka chwil. Wydaje mi się że na początku wzięło górę przyzwyczajenie że jak kogoś podwozisz to należą się za to pieniądze. My nie chcemy zapłacić wiec instynktownie odjeżdża. Ale równocześnie w tej samej chwili dochodzi do refleksji. Przecież oni na prawdę nie mają kasy, należy im pomóc. Wraca i nas zabiera. Po drodze pyta gdzie chcemy jechać. Teheran jest bardzo wielkim miastem. Żyje tu ponadw15 milionów ludzie. My mamy mieć zalatwiony nocleg przez CouchSurfing ale nie wiemy dokładnie gdzie. Do tego nie możemy się dodzwonić do naszego hosta bo telefon nie odpowiada. Ponieważ nie wiem gdzie wysiąść kierowca proponuje nam że zabierze nas narazie do domu. Coś zjemy i wypijemy i będziemy dalej próbować dzwonić. I tak też się stało. Zostaliśmy ugiszczeni bardzo dobrym obiadem do tego oczywiście herbatą a potem jeszcze deserem i chłodnymi napojami. Udało też się dodzwonić do naszego hosta. Niestety powiedział że nie możemy u niego spać choć jeszcze wczoraj wieczór zapewniał że nie ma problemu. Za to powiedział że po nas przyjedzie i pokaże nam część miasta. Ale to nie rozwiązuje naszego problemu z miejscem do spanie. W Iranie nie działa Facebook ale wszyscy zamiast tego używają telegrama. To taka aplikacja na telefon nieco przypominająca Messnera. Ponieważ to sytuacja awaryjna. Postanowiliśmy napisać tam wiadomość bo może ktoś się znajdzie i nas zaprosi do domu. I okazało się że to dobry pomysł. Przed wieczorem odezwał się do nas Pan Bahman i zaprosił do swojego domu.
Po przyjeździe do niego okazało się że w domu są goście. Około dziesięciu osób dorosłych i kilka dzieci. Panowała miła atmosfera. Dostaliśmy kolację. Gdy tylko zjedliśmy do końca, kobiety szybko posprzątały a na stole pojawił się tort. Była to impreza niespodzianka dla naszego gospodarza z okazji urodzin. Pojawiły się prezenty i wspólnie śpiewaliśmy sto lat. A na koniec wspólne zdjęcie z solenizantem. Około północy pojechaliśmy jeszcze nad jezioro. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy że to ostatnia noc przed ramadan. W parku były tłumy ludzi i wszyscy zajadali się jakimiś pysznościami. My byliśmy po kolacji i urodzinowym torcie więc nie byliśmy głodni. Za to zmęczeni droga. Spać poszliśmy po drugiej w nocy.
Pobudka też była wczesna bo jechaliśmy do Uzbeckiego konsulaty. Dwie godziny metrem i autobusem na drugi koniec Teheranu. Jak się okazało bez celowo bo tego dnia konsulat był zamknięty. Choć jak pytaliśmy to wynikało że będzie tego dnia otwarty.
No nic - musimy tu przyjechać następnego dnia. Byliśmy dość zmęczeni bo spaliśmy tylko kilka godzin. W pobliskim parku zrobiliśmy chwilę relaksu. Ale spać się nie dało bo nawet w cieniu było gorąco.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz