poniedziałek, 29 września 2014

Powrót - małe podsumowanie

Moja rowerowa podróż w Pamir rozpoczęła się w Krakowie 26 Kwietnia 2014 r.



Pierwsze dwa tygodnie przez Karpaty ukraińskie miałem przemierzać wraz z kolegą Bartkiem. Jednakże problemy na granicy spowodowały że od granicy Polsko-Ukraińskiej jechałem sam.
W ciągu dalszych dni dotarłem do przyjaznej "Chatki u Kuby" w Czarnohorze gdzie spędziłem wraz ze znajomymi następnych kilka dni.


Potem była deszczowa, zimna i wietrzna Mołdawia. Piękny kraj ale równocześnie przysporzył mi ze względu na aurę wielu problemów.


Kolejny punkt na trasie to odwiedzenie znajomych w Biełgorodzie Dniestrowskim oraz Odessie. Dalsza trasa to zmaganie się z silnym wiatrem ze wschodu. Miała być przejazd przez Mariupol ale jednak pojechałem przez Krym.




I tak zaczęła się 10 dniowa przygoda w Rosji. Niestety nadal towarzyszyły mi deszcze i silne wiatry ze wschodu. To mnie spowalniało i wysysało z sił i chęci do dalszej jazdy. Ale nie w myśli było mi się poddawać. Jechałem do granicy z Kazachstanem. Czym dalej na wschód tym robiło się cieplej i bardziej sucho.


Na Kazachstańskich stepach było już naprawdę gorąco. Do tego było naprawdę mało wody. Bywało że między zamieszkanymi punktami było po 160 km. Należało zawsze mieć ze sobą żelazny zapas wody bo nigdy nie wiadomo co się mogło przydarzyć.


W Ałma-Acie dawnej stolicy Kazachstanu u rodziny Jury mojego przyjaciela z Kijowa spędziłem kilka kolejnych dni. W tym czasie objechałem podczas jednodniowych wycieczek góry znajdujące się nad Ałma-Atą. Zrobiłem pierwszy podjazd na 2700 metrów. Przy czym było to 2000 metrów przewyższenia. Ale za to na lekkim rowerze. Pojechałem na kilka dni do Czaryńskiego Kanionu. Byłe też czas na odpoczynek.




W kilka dni dojechałem do Biszkeku w Kirgistanie. Gdzie 3 lipca spotkałem się z Teresą i Maćkiem. W dalszą drogę przez Kirgistan mieliśmy wyruszyć już razem. Nasza trasa w większości wiodła przez góry. Starając się zobaczyć najciekawsze miejsca i poznać lokalną kulturę. Przemierzaliśmy kraj na południe w kierunku Osz. Tam też po 5 tygodniach rozstaliśmy się z Maćkiem, który musiał już wracać.




Dalej do Tadżykistanu jechałem już tylko razem z Teresą. Początkowe zamieszanie ze zmianą trasy okazały się bardzo dobrym rozwiązaniem. I w taki sposób ruszyliśmy w kierunku Duszanbe przez Batken.

Po dotarciu do Duszanbe kilka dni odpoczywaliśmy u rodziny mojego przyjaciela. To był naprawdę fajny czas. Choć w dzień panował straszny upał to wieczory były bardzo przyjemne. Smaku dodawały nam pyszne lokalne potrawy.


Wypoczęci ruszyliśmy w Pamir. Trasa wiodła przez Khorog. Tam bardzo zwolniliśmy ze względu na chęć poznawania lokalnej kultury. Do tego "Pamircy" są bardzo gościnni. Często właśnie tam czuliśmy się jak w domu. Niespiesznie przez kolejne tygodnie posuwaliśmy się w kierunku północnym gdzie ostatecznie znowu znaleźliśmy się w Kirgistanie. Tam ostatni tydzień spędziliśmy w Osz. Sąsiadując z Panią Iriną, którą bardzo polubiliśmy i za którą bardzo tęsknimy.



Potem już samochodowy przejazd do Biszkeku, pakowanie rowerów i samolot do Lwowa. Ostatnie kilometry na rowerze to przejazd z Mościsk do Przemyśla i to by był koniec. Potem już tylko pociąg do Krakowa.


Podsumowując: Mój przejechany dystans to ponad 6100 km. Najwyższym punktem na trasie to będąca w Pamirze przełęcz Ak-Bajtal 4655 mnpm. Przejechaliśmy ja razem z Teresą. Natomiast mój największy dzienny dystans to 170 km kiedy jechałem z Ałma-Aty do Czaryńskiego kanionu. Schudłem około 5 kg. Zrobiłem trochę ponad 1700 zdjęć. Pewnie dało by się zrobić ich więcej ale jakoś jadąc nie zawsze miałem ochotę fotografować. Na trasie było kilka ciekawych miejsc. Z widokowych to już wspomniemy Kanion Czaryński ale i oczywiście góry w Pamirze. Jezioro Son-Kul w Kirgistanie i wiele innych. Z miejsc gdzie byłem i mi się bardzo podobało i chciałbym jeszcze wrócić to na pewno buddyjska Republika Kałmykia w Rosji. Szczególnie interesujące wydawały mi się okolice Elisty.

Na trasie był też kilka przeszkód. Coś co towarzyszyło mi często to wiatr, który mnie często spowalniał. Do tego długie odcinki zniszczonej drogi w Kazachstanie i ogólny brak wody.

Po podsumowaniu wydatków i kosztów takich jak powrotny bilet do domu wychodzi że średnio dzień kosztował mnie 16 zł.


Moja podróż nie była nastawiona na klasyczne zaliczanie kilometrów. Wręcz przeciwnie. To była przede wszystkim podróż a rower był jedynie środkiem lokomocji. Dawał mi dużo swobody i przestrzeni ale bywało że mi przeszkadzał. Chciałem poznawać i przebywać z jak największą ilością ludzi i uważam że pod tym względem wszystko poszło dobrze. Poznałem kilka wspaniałych osób i już teraz myślę kiedy i kogo odwiedzę ponownie. Często Ci, po których można by się spodziewać najmniej dawali mi najwięcej. Ale przede wszystkim dawali siebie. Nie budowali murów, natomiast rozwiewali wszelkie stereotypy.

Jak wygląda powrót po 5 miesiącach życia w "Bajce"? - Kiepsko!


Dziękuję wszystkim, dzięki którym mój wyjazd mógł się odbyć. Dziękuję wszystkim ludziom napotkanym na drodze. Wszystkim wyjeżdżającym życzę właśnie takich wspaniałych ludzi jakich ja napotkałem. Dziękuję moim wpół towarzyszą Teresie i Maćkowi za razem spędzony czas, wspólne przeżycia i wiele innych radosnych chwil.

To jeszcze nie koniec!!!

Pozdrawiam wszystkich Maciek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz