niedziela, 2 kwietnia 2017

#06 Turcja - Istambuł - Rowerem do Mongolii

Dziś pierwszy kwietnia, prima aprilis i zgadnijcie kto nas dziś nabrał?
A było to tak. Wczoraj po kolacji grzecznie poszliśmy spać. Jeszcze trochę wiało a na drodze ekspresowej tuż obok był cały czas ruch. Do tego z pobliskiej latarnia tak mocno świeciło że nawet nie trzeba było używać latarki w namiocie. Ale mimo tego spało się dobrze. Może na początku czułem się trochę nie ufnie wobec zaistniałej sytuacji. Bo przecież nie codziennie nocuje się w parku między drogą a plażą i to w środku miasta. Ale zmęczenie zrobiło swoje i z zaśnięciem jakoś sobie dałem radę.
Poranek był słoneczny choć dalej wiało ale już nie tak silnie. Po śniadaniu i milej pogawędzce z panem strażnikiem ruszyliśmy w drogę do Istambułu a konkretnie do dzielnicy Basiktas gdzie mamy mieć nocleg. GPS pokazuje 28 km. No to spoko za 3 godziny będziemy. Jechaliśmy sześć. No dobrze z 2 przerwami na posiłek. Pozostały czas to walka o przetrwanie między pędzącymi  samochodami, szukaniem najlepszej trasy, przedzieraniem się przez korki. Istambułu to miasto nie dla rowerzystów. Jest wielkie co dla nas nie znających go stanowi wielki problem. Do tego kierowcy jeżdżą jak chcą, nie sygnalizują skrętu, zmiany pasu. Masakra.
Na koniec ulica gdzie mieliśmy dojechać według GPS okazała się jednak nie tą co trzeba było. I musieliśmy jeszcze około 4 km wracać. I tak to właśnie nawigacja zrobiła nam prima aprilis. I zabrała prawie 90 minut czasu.
W końcu dojechaliśmy tam gdzie chcieliśmy. A teraz spokojnie mogę iść spać na łóżku, wykapany i w czystych ciuchach.
Pozdrawiam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz